Picross S na Switcha jest… Meh.

3

To zbyt mały temat na cały materiał, więc poskarżę się tutaj. Uwielbiam Picrossy — to takie małe gry logiczne w stylu Sudoku, gdzie rysuje się na planszy prosty obrazek na podstawie podpowiedzi w rogach ekranu. Ot, cyferki mówią nam ile pikseli należy zapełnić na siatce. Wbrew pozorom proste do nauczenia się i wciąga.

Przez lata wydane zostało od groma Picrossów, w szczególności na 3DS-ie, gdzie kojarzę przynajmniej 7 (!) osobnych części kosztujących po $5-$6 za setki łamigłówek. Tanio i przyjemnie.

Czegoś podobnego spodziewałem się więc na Switchu, ale niestety… zawiodłem się. Gra jest praktycznie pusta. Co prawda liczba zagadek wynosi całkiem przyzwoite 300… ale to wcale nie tak dużo jak na Picross – większość rozwiązuje się w mniej niż 5 minut. Niektóre w mniej niż minutę. Mój rekord to chyba 3 sekundy.

To nie jest natomiast największym problemem Picrossa S. Tym jest brak różnorodności. Większość 3DS-owych odsłon wypełniona była masą różnorakich trybów — jak gigantyczne Picrossy podzielone na mniejsze siatki budujące wspólnie jeden wielki obrazek. Tu takich cudów nie znajdziemy. Dostępny jest tylko tryb klasyczny oraz “Mega Picross” o bardzo podobnych zasadach. I co najgorsze — tych samych obrazkach co w trybie standardowym. Czy będzie mi się chciało rozwiązywać drugi raz te same obrazki? Pewnie tak, bo zdążę już zapomnieć jak robiłem je za pierwszym razem, ale to tylko uzmysławia jak leniwy jest to produkt. Jedynie dwa tryby… z czego drugi jest kalką tego pierwszego z odrobinę zmienionymi zasadami.

W cenie 8 euro można się skusić, ale zdecydowanie jest to krok w tył względem wydań na inne platformy.

Share.

About Author

Dark Archon

Chciałbym wyglądać tak smacznie jak moja ikona.